Homo Twist [1997] – Moniti Revan [CD]
01/02/2023 Dodaj komentarz
Wczoraj była pierwsza, a dziś będzie ostatnia płyta Homo Twist.
Pliki .flac + HQ skany okładki i płyty. Wyrób domowy.
https://www.mediafire.com/file/aaymobq91e5vbnv/
A jak ten okres wspomina Maciek? Well…
Dostaliśmy propozycję wyjazdu do Stanów na kilka dni. Było to tak, że udało nam się zagrać kilka koncertów, szarpnęliśmy jakieś pieniądze za tę drugą płytę i zrobiło się fajnie. Lecimy do Stanów – ja, Artur Hajdasz i Olaf Deriglasoff. Miał to być jakiś pojedynczy koncert. Pojechaliśmy tam na pięć, może sześć dni. Lot był długi, więc większość Polaków zdążyła upierdolić się wódką. Wychodząc z samolotu, przestępowałem przez kompletnie pijanych ludzi. Jako grupa rzucaliśmy się w oczy. Byliśmy mocno wyszpanieni. Ja chodziłem wtedy w obroży, miałem buty z węża i tak dalej. Wyglądaliśmy jak rock band, nie? Na lotnisku Hajdasz pocałował czarną celniczkę w wewnętrzną stronę dłoni, co wzbudziło sensację. Były śmiechy, chichy, wszyscy pytali, czy jesteśmy zespołem rockowym. Wylądowaliśmy na miejscu, gdzie sytuacja była taka, że wszyscy wciągali koks. Pamiętam, że zagraliśmy na początek jedną gównianą sztukę w polskim klubie na Greenpoincie, gdzie przyszło pięć osób na krzyż. Potem mieliśmy jeszcze jeden koncert, ten, na który specjalnie przyjechaliśmy. Zaprosił nas słynny w Nowym Jorku klub CBGB. Klub ten okazał się norą, ale i tak było fajnie. Był to punkowy klub na obrzeżach Harlemu. Zagraliśmy koncert, na który przyszło trochę Polaków. Przyszli do garderoby i od razu wyciągnęli torebki z koksem i to był dobry koks. Nie kleszczył, wszyscy mieliśmy dobre humory, chodziliśmy uśmiechnięci. […] Pobujaliśmy, ale trzeba było wracać, więc wróciliśmy do kraju. Bardzo fajnie wspominałem ten wyjazd. Mimo iż było to tylko parę dni, to jednak musiałem to odchorować. Potem okazało się, że znowu jedziemy i to podobno na trzy tygodnie. Że niby jest zainteresowanie, że się spodobaliśmy, więc jedziemy.
Drugi wyjazd do USA uważasz za równie udany?
Od pierwszego wyjazdu upłynęło niedużo czasu, może ze dwa czy trzy miesiące. Był to środek lata. Chyba jakiś głupi lipiec. Musieliśmy czekać na koncerty. Nie mieliśmy pieniędzy. Było gorąco w chuj. Zjebała się klimatyzacja. Myśleliśmy, że tam zdechniemy. […] Weźmy pod uwagę, że byłem wtedy w Stanach przez trzy tygodnie. Przez cały ten czas mieszkałem u kogoś po kątach, kombinując jednocześnie smuga. [..] Tym razem już naprawdę dobrze się uzależniłem. Ludzie, u których mieszkałem, mieli mnie już serdecznie dość, zespół się pokłócił, a ja wciąż latałem za hermanem. Było chyba ze 100 stopni Fahrenheita. Po powrocie, po tych trzech tygodniach w USA, wróciłem z przeświadczeniem, że mają tam świetny towar, ale znowu byłem uzależniony i znowu musiałem odchorować.
[…]
Jak drugi wyjazd do Stanów wypadł pod względem zawodowym?
Średnio nam się udało. Zagraliśmy dwa czy trzy koncerty. Ledwo dawaliśmy radę związać koniec z końcem. Po powrocie do Polski odchorowałem swoje. A najlepsze jest to, że zagapiłem się i przypadkiem przewiozłem do kraju w kieszeni jeszcze gram tego smuga. Pamiętam, że za tym drugim razem, a to było jeszcze przed World Trade Center, wsławiliśmy się akcją palenia haszu w kiblu w samolocie. Już zaraz mieliśmy lądować, przelatywaliśmy akurat nad Manhattanem. Jak wyszliśmy z tego kibla, już po wypaleniu, okazało się, że stoi wielka kolejka ludzi (śmiech)! Teraz od razu zamknęliby nas do więzienia, ale wtedy to było jeszcze przed zamachem i ludzie byli bardziej tolerancyjni. Fajnie wspominam amerykańską przygodę, mimo że nie wszyscy członkowie zespołu stanęli na wysokości zadania. Nie miałem już sentymentu do tego składu. Zacząłem kombinować z Püdelsami.
Najnowsze komentarze